Miałem coś podobnego robione w maluchu. Koło planowało się do samego wieńca zębatego, aby było jak najlżejsze. Następnie było ono wyważane.
Problem polegał na tym, że każde koło zamachowe było wyważane pod wał i tworzyło jeden zespół, w innym wypadku bardzo szybko zużywały się panewki główne, z powodu jego bicia ( w pandzie sytuacja wygląda pewnie podobnie jak w 126). W rajdach zabieg ten, miał uzasadnienie mimo tego że był kosztowny i pracochłonny. Planowanie na pewno poprawia przyspieszenie auta, silnik ma o wiele łatwiej wejść na obroty, przy czym bez ogranicznika można go było łatwo "przekręcić". Jednak w codziennej eksploatacji masa koła zamachowego jest nam niezbędna do normalnej jazdy. Służy ono jako magazyn energii, którą oddaje np. przy podjeździe pod górkę, stabilizuje pracę silnika na wolnych obrotach, nie pozwala na zbyt duże przeciążenie układu jezdnego. Na rajdach sytuacja jest zupełnie inna, krótkie proste ciągłe zakręty tam potrzebne jest jak największe przyspieszenie, bez dbałości o samochód dlatego stosowało się ten zabieg. W późniejszym okresie to można nawet było zakupić specjalny lekki zamach. Z moich doświadczeń nie polecam tego zabiegu, jest kosztowny i ma duży wpływ na trwałość silnika, komfort jazdy itp. Chyba lepszym interesem jest poszukać 100hp niż przerabiać 1.2.
Nie zapominaj, że gość który dobierał koło zamachowe do pandy wiedział co robi....
pozdrawiam