Panowie (i panie) pomóżcie, bo już mnie szlag trafia i zaraz poleję tą pandę benzyną i podpalę.
Objawy:
Jak jest zimno, wilgotno - chodzi jak zegarek. Całą zimę przejeździłem bez najmniejszego kaszlnięcia, czy zająknięcia.
Jak jest ciepło i sucho - obroty po rozgrzaniu auta stoją na poziomie około 1200-1300 i w miarę stania powooooooli opadają (o 50rpm/1min). Jak mam farta i przed np. skrzyżowaniem wpadnę w dziurę - obroty stoją prawidłowo na ok. 800 rpm. Wystarczy lekko musnąć gaz i znowu się zatrzymują na poziomie 1200-1300. To samo w czasie jazdy - mogę zapomnieć o hamowaniu silnikiem, bo auto zwalnia baaardzo powoli, ale jeśli wpadnę w dziurę - czuć szarpnięcie i zaczyna hamować normalnie. Następna dziura - znowu lipa.
Błędów nie ma,
Posprawdzałem, porozpinałem wszystkie wtyczki i przeczyściłem,
Kąt otwarcia przepustnicy się nie zmienia na komputerze niezależnie od stanu obrotów,
Dane z map-sensora też się nie zmieniają.
Brak mi pomysłó. Dziura = obroty w normie, następna = szaleją. Zimno = w normie, ciepło = szaleją.