Problem jest taki, że po nocy na zewnątrz (-1'C i duża wilgotność)
3, 4 razy kręcę rozrusznikiem, a silnik nie zapala. 5 próba owocuje zerowaniem licznika, zegarkiem na 0:00 i podrygującą wskazówką prędkościomierza i takim żałosnym jęknięciem, zwiastującym wyciąganie kabli rozruchowych i dzwonieniem po sąsiada.
Akumulator jak jest naładowany, to przed rozruchem 13,7V, przy rozruchu spada prąd do 10,5V i wbija na ponad 15V, tak miedzy 15,3 a 15,7V- ładowanie, no bo ten regulator. Podpiąłem się do auta sąsiada i odpalił od razu.
Może siada rozrusznik? generuje opory, które tylko idealnie naładowane aku może pokonać.
Problem na zimno z masą? Kiedyś tak miałem - ten miedziany przewód do skrzyni?
Jednak siadnięty akumulator np przez podający za duże napięcie alternator.
Albo gdzieś ucieka prąd i to osłabia akumulator przez noc.